Channeling – Lokucje

Channeling jest terminem, który przyjął się w swej angielskiej postaci w kręgach osób znających to zjawisko poprzez „Kurs Cudów”, czy „Drogę Mistrzostwa”, by wymienić tylko dwa z wielu źródeł. W tradycji chrześcijańskiej istnieje termin, który opisuje to samo zjawisko, lecz praktycznie nie jest powszechnie znany i używany. Chodzi o lokucje wewnętrzne, „czyli wewnętrznie słyszany głos, wizje wewnętrzne – oglądane na sposób duchowy, «oczyma duszy» – lub zewnętrzne, dostrzegane poza sobą. Bóg może dawać się poznać za pośrednictwem Matki Najświętszej, aniołów, świętych.” (dostęp: Vox Domini ) W tradycji mówi się również o prywatnych objawieniach.

Obu terminom, w moim odczuciu, brakuje w języku polskim pewnego uniwersalnego i neutralnego brzmienia. Oba brzmią trochę hermetycznie, niejako wskazując na pewną wtajemniczoną grupę po różnych stronach w tradycji lub poza nią. Z powodu braku jednoznacznego ekwiwalentu językowego przyjąłem w tłumaczeniu wielorakie rozwiązanie – albo posługuję się opisowym ekwiwalentem – „przekazywanie przesłań”, „odbieranie i przekazywanie przesłań” „bycie kanałem przesłań”, albo używam terminu „channeling”, tam, gdzie jest on trafniejszy niż opisowe tłumaczenie, albo łączę różne wyrażenia.

Poniższy tekst jest tłumaczeniem fragmentu autobiograficznego tekstu zamieszczonej przez Pamelę na jej stronie. 

Channeling – delikatne odbrązawianie mitu

Chciałabym na koniec poczynić parę ogólnych uwag na temat zjawiska channelingu – procesu przekazywania przesłań. Być może z powodu tego, że jestem Holenderką (Holendrzy uważani są za bardzo twardo stąpających po ziemi ludzi) i nadal jest we mnie dość dużo sceptycyzmu względem niektórych rzeczy związanych z ruchem New Age, z jakimi się spotykam, chciałabym spojrzeć obiektywnie na parę kwestii dotyczących zjawiska channelingu. 

Relacja pomiędzy osobą, przez którą przychodzą przesłania a istotą, która te przesłania przekazuje

Myślę, że proces przekazywania przesłań jest współpracą pomiędzy jakąś osobą a pozacielesną istotą, która przyjmuje rolę nauczyciela. Nauczyciel ofiarowuje danej osobie inspirację i szerszą perspektywę, i ta osoba przekłada energię nauczyciela – duchowej istoty – na słowa i koncepcje, które są mu znane dzięki wychowaniu, wykształceniu i kulturze. Nie wierzę, że jest możliwe, ani nawet pożądane, aby osoba będąca kanałem przekazu musiała całkowicie odsunąć siebie na bok, aby być „czystym kanałem” energii istoty pozacielesnej. Sądzę, że nieuniknionym jest, że sposób myślenia, świadomość i słownictwo danej osoby bardzo mocno wpływają na to, co jest przez nią przekazywane. Nawet jeśli dana osoba wejdzie w stan głębokiego transu, jest ona odbiorcą, naczyniem i dlatego też współtwórcą przekazywanego materiału. Myślę, że naiwnością jest zakładanie, że osoba przekazująca przesłania może je odbierać całkowicie „z zewnątrz”, samej nie biorąc w tym udziału. Jestem przekonana, że przesłania przychodzą „od wewnątrz”, poprzez świadomość odbiorcy, która jest poszerzona świadomością duchowego nauczyciela i że jakość przesłań nie zależy tak bardzo od tego na ile osoba odbierająca przesłania potrafi wyeliminować samą siebie na poziomie świadomości, jaką posiadają obie strony. Channeling – przekazywanie przesłań – jest w istocie współtworzeniem.

W jaki sposób oceniać jakość przekazywanej informacji 

Channeling może być piękny oraz inspirujący. Ale może również prowadzić do bezsensownych pustych fraz lub zalęknionego i moralistycznego biadolenia. W najgorszym wypadku doprowadza do czczenia władz, za którymi nic nie stoi poza nazwą czy zajmowaną pozycją w jakiejś niewidzialnej duchowej hierarchii. Podziwianie jakichś nieokreślonych władz na zewnątrz nas – czyż właśnie dokładnie przed tym nie ostrzegali nas wcześniej wszyscy duchowi nauczyciele?

Fakt, że informacja jest przekazana drogą channelingu, absolutnie nic nie mówi o jej jakości. W filozofii nauki, która bada, co czyni naukowe teorie „naukowymi” lub godnymi zaufania, funkcjonuje pożyteczne rozróżnienie pomiędzy „kontekstem odkrycia” a „kontekstem uzasadnienia”. To, co doprowadza do odkrycia naukowej teorii nijak się ma do tego, czy może być ona uzasadniona. Naukowiec może wymyślać dowolne teorie, jakie chce, bazując na osobistych marzeniach, skojarzeniach czy mrzonkach, lecz w momencie, gdy sformułuję teorię, będzie ona oceniana przez innych naukowców w oparciu o ogólnie uznane kryteria takie jak dowody empiryczne, spójność, moc wyjaśniająca etc.

Zatem nie ma ograniczeń dla kontekstu odkrycia, natomiast w kontekście uzasadnienia dana teoria musi spełniać pewne standardy jakości, aby mogła być ceniona przez naukową społeczność. Myślę, że to samo odnosi się do materiału pozyskiwanego na drodze przekazywania przesłań. Przesłania powinny być oceniane według tych samych standardów, jakimi oceniane są duchowe teksty „zwykłych ludzi”: czy informacja jest jasna, czy daje nowe głębsze wglądy zrozumienia, czy inspiruje, byś bardziej się kochał, czy czujesz się przesłaniem oświecany i podnoszony? Myślę, że jeśli odpowiedź na te pytania jest twierdząca, kwestia kto przekazuje przesłania i w jaki sposób (kontekst odkrycia) jest stosunkowo mało ważna. Dowody znajdą się w praktyce, a nie w rzekomej randze czy statusie tego, który przesłanie przygotował. 

Moje własne doświadczenie w przekazywaniu otrzymywanych przesłań

Kiedy jestem kanałem przesłań Jeszuy, czuję się większa, a nie mniejsza. Czuję, że jego energia pomaga mi wznosić się ku wielkości mego własnego większego Ja. Myślę, że jest on faktycznie mediatorem pomiędzy moim „małym codziennym ja”, a moim „większym Ja”, pomagając mi Je bardziej wcielać. Za każdym razem, gdy to czyni, a ja na to pozwalam, poszerzam trochę swą świadomość i wpływa to na mój wzrost i wzmocnienie. Pewnego razu przekazywałam przesłanie („Związki w czasach Nowej Ery”), w którym tak bardzo czułam obecność mego wyższego, większego Ja (które nazywam Aurelią), że zwątpiłam, czy nadal przekazuję przesłanie Jeszuy. Zapytałam go o to zanim położyłam się spać owego wieczoru i wówczas powiedział on coś bardzo dla mnie ujmującego: „Zawsze pamiętaj, ja jestem dla ciebie, a nie ty jesteś dla mnie. To mi bardzo dużo wyjaśniło. Wszyscy mamy w pełni ucieleśnić i przejawić nasze większe Ja tutaj na ziemi. Nauczyciele przychodzą, aby nam pomóc kroczyć naszą ścieżką. Prawdziwi nauczyciele będą pomagali nam tak długo, jak tego potrzebujemy, a następnie usuwają się z drogi. 

Jeszua nadal jest ze mną, choć czuję, że już nie „gawędzę” z nim tak dużo, jak było to na początku. Często obecnie gdy zadaję mu osobiste pytanie, mówi: A jak ty to naprawdę czujesz? I kiedy skupiam się na tym, odpowiedź się pojawia, z własnego wewnętrznego poznania oraz intuicji. Tak więc Jeszua zachęca nas wszystkich do przyjęcia własnej mocy i do patrzenia na channeling jak na środek a nie cel. Być może pewnego dnia będę w stanie być kanałem dla mojego własnego wyższego czy Chrystusowego ja i nie polegać już więcej na Jeszule. Jestem pewna, że on pierwszy by temu przyklasnął i wyraził swe wsparcie dla mnie. 

Wypowiedź Jeszuy na temat channelingu – procesu przekazywania przesłań

Zakończę „channelingiem na temat channelingu”, przekazując parę słów od Jeszuy na temat jego relacji ze mną jako osobą odbierającą i przekazującą przesłania.

Channeling jest sposobem zbliżania się do samej czy samego siebie przy pomocy innej pozacielesnej istoty. Istota ta odgrywa tymczasowo rolę nauczyciela. Energia nauczyciela pomaga ci wejść na głębszy poziom samej czy samego siebie. Energia nauczyciela wynosi cię z lęków, które przytłumiają twe własne światło. 

Nauczyciel pokazuje ci twe własne światło. Nauczyciel jest bardziej świadomy twego światła niż ty sama, niż ty sam. Gdy tylko to światło, to wewnętrzne poznanie staje się dostępne dla ciebie, nauczyciel staje się zbędny. Jesteś wówczas w stanie być kanałem swego własnego światła. Nauczyciel nie musi już dłużej działać jako pomost pomiędzy tobą i twoim wyższym ja. 

Ja przez chwilę przypominam ci o twoim własnym świetle. Odzwierciedlam ci twą  wielkość w postaci Jeszuy syna Józefa. We mnie widzisz siebie, swe Chrystusowe ja, ale jeszcze tego w pełni nie urzeczywistniasz. Jestem niczym punkt odniesienia, moja energia jest dla ciebie latarnią. Pomagam ci głębiej poznawać swe własne Chrystusowe ja. Pomału wyjdzie ono na pierwszy plan, a ja wycofam się i będę w tle. Tak jest dobrze. Tak jest, jak powinno być. Nie zapominaj, że w tej relacji, ja jestem dla ciebie, a nie ty dla mnie. Ja nie jestem celem, lecz środkiem. Ponowne narodzenie Chrystusa jest obudzeniem twego Chrystusowego ja, a nie mojego. 

Ja działam w zgodzie z tym, co służy twemu najwyższemu Ja. Mym celem jest spowodowanie, byś ty uczyniła mnie zbędnym. Kiedy przekazujesz moje przesłania, nie staraj się sama siebie pomniejszać czy znikać. Pragnę, byś czyniła się większą, byś odczuwała prawdziwą moc płynącą przez ciebie i jaśniejącą na świat. 

Nauczyciel wskazuje drogę, ale to ty nią kroczysz. Po pewnym czasie, odkrywasz, że idziesz sama, idziesz sam, zostawiwszy nauczyciela za sobą. Jest to wielki i święty moment. Nauczyciel pozostanie z tobą, będzie żył w twym sercu, jako wewnętrzna obecność, lecz jego odrębna postać zniknie. Pozostajemy połączeni, lecz w miarę gdy wzrastasz, będziesz coraz rzadziej mnie widziała, czy też chciała wzywać mnie jako odrębną istotę. Powoli stanę się częścią twej własnej energii. I w pewnym momencie nie będziesz mnie już dłużej znała jako oddzielonego od ciebie. To pokaże, że prawdziwie mnie usłyszałaś i zobaczyłaś. 

Jeszua, lato 2006