„Bóg prowadzi Cię do Zmartwychwstania,
a nie do załatwiania spraw w czasie.”
Jakże długo w moim podróżowaniu, żyłem przekonaniem, że jest odwrotnie. „Bóg rozwiązuje moje problemy, żeby mnie zbawić.” No i to jest puszka Pandory – przecież tych problemów to ja miałem pełne walizki i szuflady. Co mi Bóg jakiś problem rozwiązał, to już drugi grzecznie stał w kolejce, a trzeci się już gramolił gdzieś z kąta, bo to fajnie jak te problemy się rozwiązują, a jeszcze ile gadania o nich… 😉 Dzięki Jeszua, Twój przykład ukrzyżowania ustawia wszystko w odpowiedniej perspektywie. Dzięki Toma za twoją służbę. Dzięki, Bracie <3
Niecałe 10 minut, ale korzyść może iść w dni i miesiące 🙂
Bardzo ważne przemyślenia Tômy, które w istocie są przekazem, bo płyną z Ducha, a to chyba jest istota przesłań.
Uświadomienie sobie, że instrumentalnie chcemy używać Boga do rozwiązywania „Moich” problemów (w tych „moich” mogą być i cudze, ale nadal „moje”), czyli tych „Najważniejszych”, to ogromna dawka uwolnienia.
Ojcze, bądź Wola Twoja, ale naprawdę Twoja, nic Ci nie będę podpowiadał :-D. <3
Proszę Cię o cierpliwość. O cierpliwość wobec samego siebie oraz wobec oporów własnego umysłu, które będą przejawiać się w różnoraki sposób. Mogą to być objawy fizyczne, mogą być to opory mentalne, może być to niechęć i odpychanie. Ale pamiętaj proszę, że to przesłanie dla Ciebie jest najwłaściwsze, które pokazuje Ci w sposób jasny, klarowny, schematy energetyczne będące wytworem ego, które są w Tobie i które pokazuje Ci je w sposób bezpośredni bez nadmiernego doszukiwania się. Ponieważ jeżeli masz książkę, nagranie, które słuchasz i nic się w Tobie nie podnosi, nie ma w Tobie tego… aaaaa, nie wiem, czy to jest właściwe, ale coś się dzieje – wytrzymam. Jeżeli nie ma w Tobie tego kontekstu energetycznego, to istnieje realna szansa, że po prostu siedzisz i patrzysz na ładny prezent, na który patrzyłeś już przez ostatnie 5, 10, 20 lat. No i fajny jest, faktycznie, polecasz go znajomym – patrzcie, fajny prezent – jak siedzimy i się na niego patrzymy, to jest fajnie, no bo patrzymy na coś pięknego. To równie dobrze możemy patrzyć na piękne drzewo. To ma takie same znaczenie. Chodzi o to, aby rozpakować, w sposób samodzielny, bo nikt Ci w tym nie pomoże, swój własny, wymarzony prezent. Wymarzony, nie w sensie ten, który mi osobiście, najbardziej się podoba, ponieważ jeżeli jesteś, a każdy z Was jest, przynajmniej częściowo połączony w dalszym ciągu z konstruktem energetycznym ego, to będą, będą, będą pod wpływem Światła podnosić oraz pojawiać się w Tobie opory. Będą. Na różnych polach. Na różnych polach.
I proszę Was o jedno, na zakończenie tego przekazu – bądźcie wobec siebie szczerzy! Czy pomaga mi to, na co po prostu siedzę i patrzę, i mam mentalny obraz, że jest lepiej, pomimo że nie jest – czy to faktycznie mi pomaga? Czy też pomaga mi to nowe. To coś, co przychodzi tak z boku i wobec którego jestem nastawiony co najmniej sceptycznie, co najmniej tak… nie mam pewności i coś we mnie mówi, że może tak, może nie, i jest pewne tarcie. To to tarcie w jasny sposób wskazuje, kto się opiera. Ten stwór w Tobie, zwany ego, którym nie jesteś. Dlaczego się opiera? No bo najwyraźniej czuje, że coś tam jest, bo inaczej by się nie opierał. Użyję takiego sformułowania teraz, które części z Was się nie spodoba i proszę zignorujcie je, a dla części z Was będzie to trafne i pomocne porównanie, łączące się w pewien sposób z Waszą historią: to jest niczym egzorcyzmy – chociaż lepsze słowo egorcyzmy – czyli to coś, czym nie jesteś, będzie walczyć tam, tam, gdzie zostanie uzdrowione. Bo tak, jak ego nie pozwoliło Ci przez lata sięgać w ogóle do różnych przesłań duchowych – nie pozwoliło Ci i nie żartujemy w tym miejscu – nie pozwoliło Ci – a w pewnym momencie stwierdziłeś, że to chyba nie jest prawda ten głos w mojej głowie i musi być coś głębiej, i wtedy pojawił się wymiar duchowy w Twoim doświadczeniu, pomimo oporów. Tak samo jest teraz.
Część z Was utknęła w pewnym sensie na swojej drodze duchowej, ponieważ przyzwyczailiście się po prostu do siedzenia przy swoim ulubionym prezencie, który powinien być najlepiej na ołtarzu, tak abyśmy na niego wspólnie patrzyli, podziwiali, kiwali głową, stwierdzili – tak, to jest prawdziwe – ale nie zagłębiali się przypadkiem w pełni do środka, ponieważ zanurzenie się w Jaźń, w Prawdę, powoduje, że całe Twoje ciało zaczyna się zmieniać. I Ty czujesz ten napływ Światła, który naturalnie objawi Ci się po tym, że zaczniesz odczuwać, doświadczać wszystko zupełnie, zupełnie, zupełnie inaczej.
Maria Magdalena, Duchowe prezenty, Przesłania Mistrzyń, s.158-159
Choroba – wołanie Boga do Ciebie
(…) Nie szukaj bezpieczeństwa, nie szukaj pokoju w tym świecie który postrzegasz zmysłami, albowiem go tutaj nie znajdziesz. Szczęśliwy sen polega na tym, że wiesz, że śnisz – nie zmienia to fundamentalnej substancji z jakiej sen się składa – substancją tą jest iluzja. Gdy wiesz, że śnisz, cokolwiek Ci się przydarza, jak na przykład duszności, jak my to nazywaliśmy, przestają mieć dla Ciebie tak duże znaczenie. (…)
Ty jesteś Drogą Prawdą i Życiem. Ty, ty, ty!!! Poznaj prawdę o TOBIE, a ta prawda cię wyzwoli. A prawda o Tobie jest bardzo prosta – jesteś nieskończonym Duchem pełnym Bożej miłości, który chce tylko kochać, śmiać się, tańczyć dawać, dzielić, pomagać. Nic więcej nie chcesz robić. Do tego zostałaś stworzona przez Boga.
Proszę Cię moja siostro, podejmij swój krzyż, jakim jest uwierzenie w Tą przenajświętszą prawdę i bądź wolna. Bądź wolna od złudzeń, które mówią Ci, że będziesz szczęśliwa, gdy kondycja fizyczna, która Cię trapi, minie. To bzdura. Ta kondycja to jest naprawdę bezpośrednie wołanie Boga do Ciebie – obudź się ma córko, Twój sen nie jest prawdziwy.
Jeszua, za pośrednictwem Tômy, fragment odpowiedzi na pytanie o chorobę